Libia: co ukrywają media

Libia: co ukrywają media

Miguel Urbano Rodrigues 2.3.2011, tłumaczyła Ola Gordon

Od pierwszej demonstracji w Bengazi i Trypolisie upłynęły dwa tygodnie. Kampania dezinformacji na temat Libii zasiała zamieszanie w świecie. Najpierw pewność: porównywanie wydarzeń w Tunezji i Egipcie są chybione. Te bunty przyczyniły się oczywiście do odpolitycznienia protestów ulicznych w obu krajach sąsiadujących, ale ten dziwny proces libijski ma cechy niemożliwe do odłączenia od strategii spiskowej imperializmu, co można określić jako przeobrażenie przywódcy.

Muammar Kadafi, w przeciwieństwie do Ben Alego i Hosni Mubaraka, przyjął stanowisko anty-imperialistyczne, kiedy przejął władzę w 1969 roku. Zniesiona została kukiełkowa monarchia, i od dziesięcioleci prowadził politykę niezależności, poczynając od nacjonalizacji ropy naftowej. Uprawiał strategię, która promowała rozwój gospodarczy i zmniejszyła rażące nierówności społeczne.

Libia dołączyła do państw i ruchów, które walczyły przeciwko imperializmowi i syjonizmowi. Kadafi założył uniwersytety i przemysł, z piasków pustyni wyłoniło się kwitnące rolnictwo, setki tysięcy obywateli po raz pierwszy dostali prawo do godziwych warunków mieszkaniowych.

Zbombardowanie Trypolisu i Bengazi w l986 r. przez lotnictwo USA pokazało, że Biały Dom Reagana określił libijskiego przywódcę jako wroga do pokonania. Wobec kraju zastosowano ciężkie sankcje.
Od II wojny w Zatoce Perskiej, Kadafiego obrócono o 180 stopni. Libię poddano wymaganiom MFW, dziesiątki firm sprywatyzowano i kraj otwarto dla wielkich międzynarodowych koncernów naftowych.
Waszyngton traktował Kadafiego jak lidera, z którym można prowadzić dialog. Przyjmowano go ze specjalnymi honorami w Europie, podpisywano wspaniałe kontrakty z rządami Sarkozego, Berlusconiego i Browna. Ale kiedy wzrost cen wywołał falę niezadowolenia w największych miastach libijskich, imperializm skorzystał z okazji. Doszli do wniosku, że nadszedł czas, aby pozbyć się Kadafiego, zawsze niewygodnego przywódcy.

Zamieszki w Tunezji i Egipcie, protesty w Bahrajnie i Jemenie, stworzyły bardzo korzystne warunki do wszczęcia demonstracji w Libii. To nie przypadek, że Bengazi stało się centrum rebelii.  W Cyrenajce działają ponadnarodowe koncerny naftowe, tam znajdują się końcówki rurociągów i gazociągów.

Aktywowany został Narodowy Front Ocalenia Libii, organizacja finansowana przez CIA. Pouczające jest to, że było to miasto, na którego ulicach szybko pojawiły się flagi starej monarchii i portrety zmarłego króla Indrisa, wodza plemienia Senussi, koronowanego przez Anglię po wydaleniu Włochów. Nagle pokazał się “książę” Senussi, gotowy do udzielania wywiadów.

Solidarność głównych amerykańskich i unijnych mediów z zamieszkami terrorystycznymi w Libii było oczywiście pełne hipokryzji. The Wall Street Journal, dziennik dla dużych finansów światowych, nie wahał się sugerować w artykule redakcyjnym (23 luty), że “USA i Europa powinny ‘pomóc Libijczykom’ w obaleniu reżimu Kadafiego.”

Obama przez sześć dni milczał w sprawie Libii. W siódmym dniu potępił przemoc i wezwał do nałożenia sankcji. W wyniku tego zwołano nadzwyczajne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ i w sprawie spodziewanego pakietu sankcji.

Wielu postępowych przywódców Ameryki Łacińskiej przyznało, że istnieje możliwość bezpośredniej interwencji wojskowej NATO. Inicjatywa ta byłaby niebezpieczna i niemądra, i wywołałaby negatywny skutek w świecie arabskim, wzmacniając ukryte masowe nastroje anty-imperialistyczne.

Trwająca kampania marketingowa wielkich międzynarodowych mediów, rozdyma organizatorów buntu jako bohaterów, podczas gdy Kadafiego przedstawia jako mordercę i paranoika. Najbliższe dni i jutro są nieprzewidywalne w Libii, trzecim największym producencie ropy w Afryce, kraju, którego bogactwo obecnie w dużej mierze przechodzi w ręce imperialistów.

Ale ataków powietrznych na Trypolis i Bengazi, które według zachodnich mediów miały miejsce 22 lutego, o których szeroko relacjonowały m.in. BBC i Al Jazeera, z załamanymi rękami i krokodylimi łzami… nie zarejestrowali rosyjscy szefowie wojskowi analizujący napływające  z satelitów obrazy.

Obrazy satelitarne pokazują, że “nic tego rodzaju nie miało miejsca na powierzchni,” mówi Irina Galushko, dodając, że nie ma również dowodów z filmów nakręconych przez kamery telewizyjne, które mogłyby sugerować, że ataki powietrzne miały miejsce. Taka jest sytuacja, kłamstwa od początku do końca.

* * *

Rosyjscy wojskowi: w Libii nie było żadnych ataków z powietrza

Doniesienia z Libii o mobilizacji sił powietrznych przeciwko własnemu narodowi, szybko rozeszły się po całym świecie. Jednak szefowie wojskowi Rosji twierdzą, że monitorowali sytuację z kosmosu – i obrazy przedstawiają zupełnie inną historię. Wg Al Jazeera i BBC, 22 lutego rząd libijski zorganizował naloty na największe miasto kraju Bengazi i na stolicę Trypolis. Ale wojsko rosyjskie, od samego początku monitorujące niepokój przez satelitę mówi, że nic takiego nie miało miejsca, a ataki o których donosiły niektóre media, nigdy się nie wydarzyły. Te same źródła wojskowe w Rosji twierdzą, że monitorują także sytuację wokół instalacji pompujących libijską ropę.

By piotrbein

https://piotrbein.net/about-me-o-mnie/