LLRC o dawce w Guardian 20.4.2011

LLRC o dawce w Guardian 20.4.2011

Przekład Piotr Bein, dedykacja Państwu Szubertom, którzy podobno nie uznają kłamliwych autorytetów… niech znajdą pokój ducha…

Nauce o radiacji dostalo się ostatnio w Guardianie. Dziś opublikowali artykuł  Richarda Bramhalla z LLRC, który sugeruje, dlaczego opinie są tak podzielone. Tekst jest krótki, jak widać poniżej, bo tylko tyle dopuścili redaktorzy Guardiana. Ale trafia w sedno: normy ryzyka radiologicznego są nadmiernie uproszczone; radiacja zewn. jest dość dobrze zrozumiala,ale lecz wewnętrzna i mikro-dozymetria są jak tył Księżyca. Wersja on-line ma dodatkowy akapit o książce Wade Allisona Radiation and Reason, często przytaczanej jako wyczerpująca, racjonalna i autorytatywna, ale traktuje wyłącznie o znanej stronie Księżyca. Wstęp Prof. Allisona: wiele ważnych tematów pomijam […] zwłaszcza  temat mikro-dozymetrii traktuję dość powierzchownie, mimo jego ważności dla zrozumienia w przyszłości. Faktycznie Allison w ogóle nie omawia mikro-dozymetrii. Jeśli tacy jak George Monbiot, James Lovelock, Mark Lynas, Chris Goodall i Stephen Stretton dojrzeliby złożoność problemu dawki, zrozumieliby dlaczego są tak wielkie rozbieżności ws. skutków radiacji na zdrowie. Może bardziej racjonalna debata zastąpiłaby krzyki i wycieczki osobiste (patrz komenty on-line). Jak najszybciej opublikujemy oświadczenie ws. artykułu Jima Greena, rzoprowadzanego przez niektórych. Oto tekst Bramhalla w Guardianie.

Negaci Czarnobyla stosują zbyt prostą miarę zagrożenia, a ci co bagatelizują ryzyko od energii A, są w błędzie skupiając się na dawce.  W art. o mylącym świecie napromieniowania, redaktor od kontaktów z czytelnikami, Chris Elliott ma rację pisząc o całorocznym słoneczku smażącym delikwenta w 1 godz. Tempo dostania dawki jest ważne, ale Elliot milczy, że „gęstość dawki” też jest ważna. Sievert wymieniony przez Elliotta mierzy ryzyko napromieniowania, ale Elliot nie pisze, że miara ta zakłada równomierną gęstość dawki. Pisze o wielu rodzajach radiacji, ale nie wyjaśnia, czym się różnią. Źródła zewn. jak promienie kosmiczne i rtg  dawkują energię równo, jak Słońce. Inne, jak cząstki alfa z uranu, są niezwykle nierównomierne względem tkanki, w której się znajdą. Jako względnie ciężkie, cząstki te szybko wyhamowują, koncentryjąc całą energię w maleńkiej objętości tkanki. Oddanie zjawiska w Sivertach znaczy koncepcyjne rozłożenie tej wewn.  energii na całą tkankę lub ciało. To błąd uśredniania, podobny do wiary, że nie ma różnicy między grzaniem się przy ognisku a połknięciem rozpalonego do czerwoności węgielka.

Oficjele bezpieki radiologicznej wpadli w pułapkę uśredniania w 1941 r. Projekt Manhattan, goniący do zbudowania bomby atomowej, produkował wiele izotopów o nieznanych skutkach na zdrowie. Wrzucenie ich wszystkich – zewn. i wewn., alfa, beta, gamma czy co tam jeszcze – do worka pojedynczej miary dało wrażenie pewności i precyzji. Po wojnie, Rada Ochrony Radiologicznej USA (National Council on Radiation Protection, NCRP) zamknęła swój komitet ws. dawki wewn., który podszedł do złożoności tej kwestii zbyt poważnie dla NCRP. Od tego czasu szacuje się skutki radiacji z ostrej zewn. radiacji w Hiroszimie i Nagasaki – badania, które milczą o radiacji wewn.  USA narzuciło (1952) tę mentalność na powstałą Międzynarodową Komisję Ochrony Radiologicznej (International Commission on Radiological Protection, ICRP), której zalecenia mają obecnie moc niemal prawa międzynarodowego. Brytyjski komitet naukowy CERRIE rzucił wyzwanie (2004)  poglądom ICRP twierdząc, że dawka jest bez sensu w skali molekuł i komórek.

Jeśli wymienić opublikowane studia np. zwiększonego ryzyka raka w Szwecji po Czarnobylu, albo podwojone ryzyko białaczki u dzieci k. niemieckich siłowni A, władze zdrowia mowią, że model ICRP ich nie przewiduje: Dawki były za male, żeby były przyczyną. Czarnobyl to końcowa próba na dla modelu obliczeniowego ICRP, bo przy ok. 2 – 3 miliSv, dawki bliskie były naturalnego promieniowania tła. Jeśli ten poziom opadów okazał się szkodliwy dla zdrowia, to dramatycznie padają model ICRP i rachunek koszty-korzyści energii A. tak więc nagacja Czarnobyla jest kluczowa dla lobby A. Artykuł George Monbiota przytoczył komitet ONZ ws. Czarnobyla: Nie ma żadnego przekonywującego dowodu jakichkolwiek skutków na zdrowie [poza rakiem tarczycy – LLRC] u ludności, przypisywalnych napromieniowaniu. Ale i to stwierdzenie bazuje na błędnym modelu ICRP; jest mnóstwo dowodów i wielu badaczy przypisuje je Czarnobylowi.

Niedawny blog Monbiota (31.3.2011) polega na jego przyjaciołach (Mark Lynas i Chris Goodall), którzy z kolei przytaczają Radiation and Reason, książkę Prof. Wade Allisona, który pisze we wstępie: wiele ważnych tematów pomijam […] zwłaszcza  temat mikro-dozymetrii traktuję dość powierzchownie, mimo jego ważności dla zrozumienia w przyszłości. Monbiot z kolegami powinni zauważyć, że faktycznie Allison w ogóle nie omawia mikro-dozymetrii. Łatwo nawijać, pominąwszy trudny aspekt, rzucający wyzwanie nauce.

ICRP przyznało, że ich model nie stosuje się do sytuacji po katastrofach nuklearnych. Na szczęście European Committee on Radiation Risk stosuje współczynniki korygujące dawki w Sv dla napromieniowania wewn. To nie naprawi bajzla w Daiiczi, ale lepiej ochroni publikę.

By piotrbein

https://piotrbein.net/about-me-o-mnie/