SS-yny grożą Państwu Szubertom
To zrobiono na poczcie polskiej, łatwo namierzyć urząd gdzie trafia poczta rodziny do wysłania, przećwiczyli w komunie. W Niemczech byłoby to raczej niemożliwe, takich rzeczy się nie robi, śmierdzi ubecją… Proszę szpeców od poczty ślimaczej w obu krajach o ocenę uszkodzonej przesyłki ze zdjęć (dodatkowa informacja na żądanie) celem biższej diagnozy…
Apeluję też, by osoby ze sprawdzonymi kontaktami w wojsku, służbach i policji niemieckiej, pomogły w ochronie Państwa Szubertów (pamiętacie jak zrobili w konia spiskowców-eugeników ze scypionkami w 2009 r.?). Dorwać to ścierwo, nogi z dupy powyrywać…
Kontakt przez formularz kontaktowy na obu moich blogach.
………………….
Oświadczenie Andrzeja Szuberta
Zamierzałem na bliżej nieokreślony czas zawiesić działalność publicystyczną, nie likwidując “Vademecum”. Wydarzenia potoczyły się inaczej.
W dniu 11 kwietnia [2011 r.], podczas mojej nieobecności w mieszkaniu zadzwonił do nas na telefon domowy nieznany osobnik. Mówił po polsku. Numer jego telefonu był utajniony i nie wyświetlił się na diesplayu. Telefon odebrała żona. Po upewnieniu się z kim rozmawia bandzior ten nawiązał do mojej publicystyki, po czym ostrzegł żonę, aby przypomniała mi, że mamy “fajne dzieci”, i że jeśli nie zaprzestanę pisania, to może coś złego im się przydarzyć. Zwłaszcza naszej – jak bandzior to podkreślił, “sympatycznej córce”. Bandzior ostrzegł też żonę, aby o tej rozmowie nigdy nikomu poza mną nie wspominała. W tym momencie moja żona pod wpływem szoku wyłączyła telefon. Czegoś takiego się nie spodziewała. Nadal będąc w szoku wykasowała wszystko, co było na “Vademecum Poliszynela”. Zaznaczam, że z prowadzeniem mojego blogu czy z moją publicystyką moja żona nie miała nic wspólnego. Znała jedynie “na wszelki wypadek” kod wejściowy.
Nie mam do niej o skasowanie bloga pretensji.
Zastanawiałem się, co zrobić. Powiadomiłem o zaistniałym fakcie admina grypy666, Piotra Beina. A on nalegał, abym zgłosił pogróżki na policję. Doradzał mi także nagłośnienie w internecie sprawy bandyckich pogróżek pod adresem członków mojej rodziny.
Z powiadomienia policji zrezygnowałem. Zastanawiałem się jedynie, czy sprawę bandyckich pogróżek ujawnić w internecie.
Zdecydowałem się na ten krok, gdyż wczoraj, 20 kwietnia miała miejsce, jak podejrzewam, kolejna pogróżka.
Otrzymaliśmy wysłany na nazwisko żony list z Polski, w którym umieszczona była składana kartka z życzeniami urodzinowymi (żona moja ma za parę dni urodziny). Jak na zamieszczonych skanach poniżej widać (adres nadawcy i nasz adres domowy zakryłem) koperta wraz z kartką urodzinową została gdzieś “po drodze” w bezceremonialny sposób celowo i świadomie przedarta na dwie część. Następnie sprawca rozerwane części z jednej strony koperty skleił niedbale bezbarwnym przylepcem i puścił list dalej. Poczta niemiecka umieściła uszkodzoną przesyłkę w widocznym na skanie woreczku foliowym i w takim stanie list dotarł do nas.
Gdyby nie telefon z pogróżkami 9 dni wcześniej, sprawę rozerwanego listu mógłbym zignorować i zakwalifikować ją jako czyjąś złośliwość.
Rozerwanie listu na pół nie było sprawką pospolitego złodzieja szukającego domniemanych pieniędzy w przesyłce. Złodziej nie rozerwałby koperty z kartką w taki sposób, gdyż mógłby zniszczyć przy tym ewentualne banknoty. Ponadto przez rozerwany na długości ok. 7 centymetrów górny brzeg koperty mogł złodziej wcześniej zajrzeć do środka przesyłki i stwierdzić, że nie ma w niej pieniędzy, a są jedynie życzenia urodzinowe. Rozerwanie kawałka górnego brzegu koperty zapewne nastąpiło przed rozerwaniem całej koperty z kartką na dwie części, gdyż już po jej rozerwaniu na pół ewentualny złodziej miał dostęp do zawartości listu i nie musiałby dodatkowo uszkadzać górnego brzegu koperty.
Przypuszczam, że sprawca (na wypadek ewentualnego śledztwa) celowo rozerwał górny kawałek brzegu koperty, aby zasugerować, nie nie dysponował on technicznymi środkami służącymi do sprawdzenia zawartości listu bez jego uszkodzenia.
Tylko, że ewentualny złodziej po takim uszkodzeniu przesyłki zapewne by ją zniszczył całkowicie, a nie niedbale sklejoną puścił dalej. W ten sposób zostawił przecież dowód na to, że gdzieś, na pocztowym szlaku bezkarnie grasuje złodziej rozrywając listy.
Ponadto podejrzewam, że sprawca rozerwania listu był pewien bezkarności – to znaczy wiedział, że nawet ewentualne śledztwo będzie prowadzone tak, iż on nie zostanie jako złodziej i wandal pocztowy wykryty.
Dodam jeszcze, że w ostatnich dniach dostajemy więcej przesyłek pocztowych. Są to przede wszystkim życzenia świąteczne. Ale ani jedna z tych przesyłk nie została uszkodzona. Jedynie ten jeden list z kartką urodzinową dla żony.
Z tego właśnie powodu odebrałem dostarczenie nam uprzednio celowo rozerwanego listu z życzeniami dla żony jako kolejne ostrzeżenie.
Doszedłem do wniosku, że jedynie upublicznienie zaistniałych faktów – czyli zastraszania i gróźb pod adresem mojej najbliższej rodziny zwiąże bandziorom ręce i powstrzyma ich od realizacji ich bandyckich gróźb. Wiadome jest, jaka była moja publicystyka. Wiadome więc jest, komu zależy na tym, aby mnie zakneblować i zmusić do milczenia.
Nie wiem, czy – a jeśli tak – kiedy do publicystyki powrócę. Oświadczam jednak niniejszym owym tchórzliwym bandziorom próbującym zastraszyć moją żonę i grożącym mojej rodzinie, że jeśli cokolwiek przydarzy się komukolwiek z mojej najbliższej rodziny, do publicystyki powrócę wtedy natychmiast. Obiecuję też solennie, że będzie ona jeszcze bardziej bezkompromisowa, niż ta, jaka była wcześniej na “Vademecum Poliszynela”.
Andrzej Szubert
1 comment
Comments are closed.