Prof. Strzembosz rozkłada hasbaśniarza Grossa na łopatki
Wyszukała Ola Gordon, wybór urywków Piotr Bein
Przemilczana kolaboracja
…Ludność żydowska, w tym zwłaszcza młodzież, oraz miejska biedota, wzięła masowy udział w powitaniu wojska sowieckiego. Z bronią w ręku…
Inny obraz sąsiadów
…artykuł nie jest wyjaśnieniem tego, co zdarzyło się w Jedwabnem 10 lipca 1941 r., lecz dotyczy zawartości specyficznego źródła, jakim są zeznania przed oficerami śledczymi, prokuratorami i sądem, składane w Łomży w 1949 roku, a także tego, w jaki sposób źródło to odczytał prof. Jan T. Gross, dając temu wyraz w swej książce “Sąsiedzi”. Mówi on o tym, co zdaje się wynikać z owych źródeł, które – wyraźnie to oświadczam – nie są dla mnie wystarczającą podstawą do orzekania o tym, co wówczas się stało: tzn. jaki był przebieg wydarzeń i ich najistotniejsze okoliczności. Jest możliwe, iż tego nie dowiemy się nigdy bądź nigdy nie dowiemy się wszystkiego. Zgadzam się jednak z prof. Grossem, że jest to źródło ważne – i dlatego sposób jego odczytania nie jest bez wpływu na proces pracowitego zbliżania się do wyjaśnienia: kto, kiedy i co – czyli do ustalenia prawdy.
Prof. Tomasz Strzembosz: Zstąpienie szatana czy przyjazd gestapo
…Kilka osób świetnie wie, co się zdarzyło w Jedwabnem 10 lipca 1941 r. Profesor Gross wie – bo prowadził badania. Pani Arnold – bo rozmawiała z pewną liczbą osób z tego miasta. Inni – w tym także paru historyków – bo czytali książkę prof. Grossa.
Wiedzą. A mając tę wiedzę, wypowiadają z ogromną pewnością siebie różne sądy, w tym także o walorze moralnym. Osądzają, potępiają, orzekają o winie, każą przepraszać, a nawet dziwią się, że tyle lat milczano, a dziś właśnie dzięki prof. Grossowi – i im także, milczenie zostało przerwane.
Tak jakby nie wiedzieli nic o Polsce lat 1945 – 1989 i jakby także na nich nie spadała jakaś część winy za to milczenie. Bo zawsze winni są jacyś “oni”. A jednocześnie zapominają, tak jak zapomniał prof. Gross, że różni “oni” już pisali, tylko że wtedy prasa nie podjęła tego tematu, radio i telewizja milczały. Nawet po 1989 roku, kiedy było już “wolno”. Przez cały czas było cicho, tak jak dzisiaj jest głośno.
Zwróćmy przy tym uwagę na interesujące zjawisko. O owo milczenie oskarża się “wszystkich świętych”, oprócz jedynego środowiska, które było naprawdę zobowiązane do pisania o losach Żydów nie tylko w Warszawie czy Generalnym Gubernatorstwie, ale także na całym obszarze II Rzeczypospolitej. To znaczy o Żydowskim Instytucie Historycznym.
…Są wśród nas więc liczni tacy, którzy “wiedzą”. A jednocześnie, jeśli bliżej przyjrzeć się sprawie, okazuje się, że nieustannie brak faktów, na których można byłoby się oprzeć. I tak nie wiemy nawet, ilu Polaków i ilu Żydów mieszkało w Jedwabnem przed 10 lipca 1941 roku i w owym dniu.
…Informację o wyjątkowym znaczeniu, tak ze względów faktograficznych, jak moralnych, nakładającą winę na polski zarząd miejski i Polaków, prof. Gross oparł na plotkach i przypuszczeniach. W czasie okupacji niemieckiej powiedziałoby się na agencji PPP – Pewna Pani Powiedziała. A właśnie formułując takie oskarżenie, powinien dbać o wiarygodność podstawy źródłowej, był do tego szczególnie zobowiązany.
…Cóż powiedziałaby żydowska społeczność o żydowskim historyku, który by napisał, że jest mu obojętne, czy wysyłanie z warszawskiego getta przez Judenrat na Umschlagplatz kolejnych tysięcy warszawskich Żydów odbywało się na niemiecki rozkaz, czy też było oddolną inicjatywą tegoż Judenratu, “bo obie strony najwyraźniej łatwo doszły do porozumienia”.
…Twierdzenie prof. Grossa, że relacje ostatnich świadków holokaustu są dokumentami szczególnie wiarygodnymi i tak właśnie winny być traktowane, zostało przez niego samego zdyskwalifikowane, ośmieszone. Może w innych wypadkach – tak, w tych, których użył dla zaprezentowania swej tezy – nie. Nic na to nie poradzę.
Nie uświadomiony antysemityzm
Przed wielu laty Tadeusz Mazowiecki napisał w „Więzi” artykuł o antysemityzmie ludzi uczciwych. Teza tego artykułu była następująca: Są uczciwi, porządni ludzie, którzy mówią – ja absolutnie nie jestem antysemitą, ja bym nawet nie opierał się, gdyby moja córka zechciała wyjść za mąż za Żyda. To prawda. Nie opieraliby się. Ale nie przychodzi im do głowy powiedzenie, że nie opieraliby się, gdyby córka chciała wyjść za Włocha czy Węgra, za blondyna czy za rudego. Wyodrębniają Żydów i na tym właśnie polega ich nie uświadomiony, podskórny, antysemityzm. Żydzi są dla nich kimś „szczególnym”, są inni niż inni.
Przypomniał mi się ten artykuł w związku z aktem przeprosin, który miał miejsce w Jedwabnem 10 lipca i w którym wiodącą rolę odegrał prezydent Aleksander Kwaśniewski. Dlaczego przepraszali? Gdyż zamordowanych w Jedwabnem, może podświadomie, a może i nie podświadomie, uznano za innych obywateli II Rzeczypospolitej. Bo potraktowano ich, jakby byli niejako poza polską społecznością, jakby byli tu OBCY…