Vismaya: OPOWIEM WAM MOJĄ HISTORIĘ…
W klinicznym leczeniu raka stosuje się najczęściej: zabiegi operacyjne, chemioterapię i radioterapię. Później uzupełnia się jeszcze dodatkową partią chemicznych środków stosownych do typu raka. Mało kto wyjaśnia chorym jakie mogą być skutki takiego leczenia.
Leczenie powinno być połączeniem sztuki i nauki, znajomości ciała i duszy. Każdy przypadek wymaga innego podejścia.
Kilka miesięcy temu na księgę gości na “Rose of Sharon” napisała kilka wpisów Urszula, nie pisała o sobie, lecz czułam, że jest przy niej potężne cierpienie. Rozmawiałam o tym z Dobrym Samarytaninem i nawiązaliśmy kontakt z Ulą. Okazało się, że się nie myliłam. Choroba nowotworowa i wieloletnie leczenie, samotność, brak pieniędzy uczyniły z jej życia piekło…
Przypadek Urszuli zasługuje na głęboką refleksję. Zanim poddamy się leczeniu, a może lepiej byłoby powiedzieć, pozwolimy z siebie zrobić “królika doświadczalnego” dobrze byłoby wiedzieć coś więcej o skutkach ubocznych klinicznego leczenia raka.
Jeśli już zdecydujecie się na chemioterapię, radioterapię należy wprzódy wiedzieć jak może takie leczenie się skończyć? Warto też wiedzieć, że można częściowo zabezpieczyć się przed chemioterapią i radioterapią naturalnymi preparatami, jeśli już chory podejmuje taką decyzję. Ja wiem, lekarze tego nie popierają a nawet są przeciwni, tylko kiedy pojawiają się symptomy uboczne leczenia i uszkodzenia ciała (spalone chemią, choroba popromienna) wtedy otrzepują ręce i uciekają z placu boju, a jak niosą słuchy potrafią posunąć się do jeszcze bardziej drastycznych działań.
Takiego pacjenta, który ich później za dużo “nęka” szukając dla siebie pomocy, potrafią umieścić nawet w psychiatryku, jako wystarczający dowód na to, że to pacjent jest tu winny a nie ich “sztuka leczenia”. Takich przykładów można znaleźć wiele, stykam się z tym osobiście prawie każdego dnia. Ula nadal żyje, ale ilu z nich nie miało tego szczęścia, umierali nawet kilka minut po chemioterapii, lub parę godzin po radioterapii następowało drastyczne pogorszenie zdrowia i szybka śmierć.
Personel medyczny pracujący na onkologii dobrze o tym wie. Docierają do mnie różne ludzkie dramaty po leczeniu raka. Wielu ludzi w opłakanym stanie prosi o pomoc ale często już nic nie da się dla nich zrobić, jedynie można ulżyć (albo i nie … ) w cierpieniu. Ludzie nie chcą o tym pisać, jest to dla nich zbyt wielka trauma, a nawet się wstydzą swojej ułomności. Moja koleżanka po 15 latach leczenia raka nadal na to wspomnienie płacze. Do dzisiaj leczy skutki po chemioterapii.
Toteż bardzo dziękuję Urszuli, która dzieli się z nami swoimi bolesnymi doświadczeniami, w ten sposób możemy się dowiedzieć prawdy o skutkach ubocznych klinicznego leczenia raka.
I powiem szczerze, czytając historię Uli, nie tylko włos się jeży na głowie ale to jest wielki cud, że Urszula jeszcze żyje. W Vancouver również znam kobietę, która w czasie tradycyjnego onkologicznego leczenia była już wiele razy w stanie śmierci klinicznej, i też aż trudno uwierzyć, że ciągle żyje po tym co przeszła, trwa to już co najmniej 6 lat. Była 5 razy na stole operacyjnym z powodu kruszenia się jej ciała po chemioterapii. Miała to szczęście, że ją jeszcze lekarze byli w stanie nareperować. Leczenie nie pomogło, rak (wątroby) nadal jest na swoim miejscu, a myślę, że ją trzymają przy życiu naturalne preparaty i jej silna wiara.
Myślę, że tą drogą możemy nawiązać kontakt z wieloma osobami o podobnych doświadczeniach. Piszcie odważnie i nie skrywajcie prawdziwych faktów. Oto historia Urszuli… CZĘŚĆ 1 CZĘŚĆ 2 CZĘŚĆ 3