Fragmenty NATO na Bałkanach Piotra Beina, z 2005 r.
Nie zgłębiłem jeszcze wtedy kompleksu jot, stąd nieco naiwna terminologia USA, Amerykanie, Waszyngton...
………………….
Po osadzeniu bałkańskiego Hitlera w lochach Hagi, przyszła Operacja Trwała Wolność w Afganistanie. Polowanie na Osamę ibn Ladena, w odwecie za 11 IX, naiwni uważali za rozprawienie się z terrorystami. CIA współpracowało z ibn Ladenem od czasu inwazji radzieckiej na Afganistan do czasu ataków na WTC, o co rząd USA oskarżył ibn Ladena i Al Kaidę. Sekretarz stanu, Colin Powell, nazwał ataki 11 IX aktem wojny, a prezydent Bush, zapewnił naród, że nie będzie rozróżniał terrorystów, którzy popełnili te czyny od osób dających im schronienie. Były dyrektor CIA, James Woolsey, zasugerował poparcie państwowe. Były doradca bezpieczeństwa państwowego, Lawrence Eagleburger: Myślę, że jeśli nas tak atakują, pokażemy jak jesteśmy okrutni w sile i odwecie. Stało się jasne, gdzie będzie następna wojna i jakich użyje środków.
Po wojnie w Afganistanie, propaganda skierowała się na Irak, choć I wojna nad Zatoką Perską naprawdę nigdy się nie skończyła. Saddam Hussajn stał się najgorszym, jeśli nie większym zagrożeniem dla Ameryki, niż ibn Laden. Propaganda początkowo subtelnie, potem coraz nachalniej, zaczęła kojarzyć Hussajna z Al Kaidą. Amerykańska opinia publiczna szybko pojęła, że należy obawiać się jego broni masowej zagłady. Tego potrzebowała Operacja Wolność Iracka. Ponownie przykuto naszą uwagę do losu Irakijczyków w żelaznym uścisku brutalnego dyktatora, który głodził masy, zabierał im naszą pomoc humanitarną na swoje pałace i rodzinę. Pod publiczkę, jak w nalotach na Jugosławię.
Kiedy świat stracił już wiarę w wojnę USA z terrorem, George W. Bush i Condi Rice zaczęli mówić o wojnie z tyranią. Tyrania dotyczy relacji władcy z narodem, a nie z zagranicą, w tym USA. W 1917 r. była wojna o świat bezpieczny dla demokracji, a w 1941 r. – wojna kończąca wszystkie wojny. Chodzi o antyamerykańskich tyranów, oczywiście, bo Waszyngton bez trudności przyjaźni się z największymi tyranami, od pakistańskiej dyktatury wojskowej Muszarrafa, przez Alijewa w Azerbajdżanie, uzbeckiego Karimowa, Al-Sabaha w Kuwejcie, po Uribego w Kolumbii.
Waszyngton oczywiście oznacza polityczną dominację grupy gigantów korporacyjnych, militarnych i energetycznych od Halliburtona po McDonnell Douglasa, od Bechtela po ExxonMobil i ChevronTexaco, na modłę przewidzianą w przemówieniu prezydenta Eisenhowera w 1961 roku, w której ostrzegł on przed nadmierną władzą w państwie przez kompleks wojskowo-przemysłowy. Nowo-wojny podchodzą pod jeden schemat. USA „nie potrafi” rozprawić się z rzekomym diabłem, a następnie opanować powojennego bezprawia i terroru w wyniku miejscowych rozgrywek politycznych czy etnicznych, których Imperium nie rozumie. Schemat stał się przejrzysty po serii ostatnich wojen:
– zrobić diabła z przywódcy wroga i oskarżyć go o zbrodnie wojenne, aby zażegnać sprzeciw;
– kłamać o humanitarnym celu ataku;
– stworzyć próżnię władzy, osadzić swoje marionetki;
– wycofać się zanim dojdzie do bałaganu;
– odwrócić uwagę następnym kryzysem… i od początku, każdorazowo pozostawiając po sobie śmierć i zniszczenie, otwierając drzwi nowej wojnie.
Kto następny? Długa lista „wrogów” Imperium ogłupia publikę w coraz bardziej rozklejonym świecie. Może i o to chodzi.
Globalna szachownica
Brak interwencji będzie katastrofą dla ludności Bośni, dla USA i dla naszych żywotnych interesów w Europie – Amerykańska Rada Interwencyjna dla Pokoju na Bałkanach 12.7.1995 r.
Zachodnie ani polskie środki przekazu nie sprecyzowały, o jakie żywotne interesy chodziło w wojnach bałkańskich pod koniec XX wieku: rywalizację mocarstw w Eurazji. Żeby dojść do tego wniosku, trzeba było poczekać na 11 IX i ciąg wojen z terrorem. Widać teraz Bałkany jako poletko na globalnej szachownicy, a pociągnięcia USA i NATO – ruchy kandydata na mistrza świata przed zadaniem szach mata. […] Po co NATO idzie na Wschód? Ropa naftowa i gaz? Ze swoim potencjałem, Stany Zjednoczone mogłyby wieść w alternatywnych źródłach energii. Jednak USA odmawia ratyfikacji umowy kyotowskiej o redukcji emisji gazów cieplarnianych. Idą na to pokaźne środki w postaci zbrojeń, wojen i utrzymania wojsk w dalekich zakątkach. Trudno nie wnioskować, że polityką bezpieczeństwa energetycznego USA rządzą wąskie interesy. Jakie inne interesy rządzą polityką Ameryki? […]
Kiedy 9.11.1989 r. rozebrano mur berliński, a potem handlarze uliczni sprzedawali przy Bramie Brandenburskiej kawałki jeszcze pokryte graffiti, właściwie rozebrano układ jałtański. I nie tylko Jałta leży w gruzach po berlińskim murze. W ruinach Jugosławii, której już nie ma leżą także konsekwencje pierwszej imperialistycznej wojny w Europie – norweski socjalista Pål Steigan burzył złudzenie o nadchodzącej erze pokoju i dobrobytu (książka z 1992 r. pt. Czas wojny czy mit o pokoju światowym?). Do mitologów należał wtedy Francis Fukuyama, który w książce pt. Koniec historii i ostatni człowiek próbował przekonać, że zwycięstwo USA w zimnej wojnie oznacza końcowy punkt ideologicznej ewolucji ludzkości, a amerykański styl liberalnej demokracji stanie się ostateczną formą rządu cywilizacyjnego. Pesymiści natomiast widzieli w upadku ZSRR i rozbiorze Jugosławii wstęp do ery wojen i zamętu. Ich obawy potwierdziły się po upadku muru berlińskiego.
[…] Od 1991 r. wywiązała się dyskusja odnośnie nowego miejsca USA w świecie. Bez ZSRR, wywnioskowali amerykańscy stratedzy, USA zostało panem świata, w którym, co najmniej tymczasowo, dominuje. Były doradca prezydencki, Zbigniew Brzeziński, pisał w 1997 r. w magazynie spraw zagranicznych Foreign Affairs i w książce pt. The Grand Chessboard – American Primacy And Its Geostrategic Imperatives (Globalna Szachownica – Amerykański Prymat i Jego Nakazy Geostrategiczne): Statusu Ameryki jako przodującego mocarstwa najprawdopodobniej nikt nie zakwestionuje przez jedno pokolenie. Żadne państwo nie zrównałoby się ze Stanami Zjednoczonymi w żadnym z czterech wymiarów siły – militarnej, gospodarczej, technicznej i kulturalnej – nadających globalną siłę polityczną.
Utrwaliwszy władzę na półkuli zachodniej, argumentuje Brzeziński, USA musi dążyć do penetracji Eurazji: Wypłynięcie USA jako jedynego supermocarstwa nakazuje teraz zintegrowaną, wszechstronną strategię w Eurazji […] Eurazja skupia 75% ludności świata, 60% produktu brutto i 75% zasobów energetycznych […] Mocarstwo władające Eurazją panowałoby nad dwoma z trzech najbardziej zaawansowanych i gospodarczo wydajnych regionów świata, Europą Zachodnią i Azją Wschodnią. Władza nad Eurazją oznacza subordynację Bliskiego Wschodu i Afryki oraz dostęp do głównych zasobów Oceanii: pilnym zadaniem jest zapewnić, że żadne państwo lub grupa państw nie wyprze Stanów Zjednoczonych ani nawet nie umniejszy jego decydującej roli.
NATO to najlepsze, według Brzezińskiego, narzędzie osiągnięcia nieszkodliwej hegemonii amerykańskiej, bo w odróżnieniu od związku USA-Japonia, NATO umacnia amerykański wpływ polityczny i siłę wojskową na kontynencie euroazjatyckim. Wszelka ekspansja europejska jest ekspansją wpływów amerykańskich, gdy Europa jest zależna od Ameryki: Obszerniejsza Europa i powiększone NATO będą służyć krótko- jak i długofalowej polityce USA. Większa Europa poszerzy zakres wpływów USA, ale bez jednoczesnego wyzwania Stanom Zjednoczonym. Zatem akcja NATO w Jugosławii, pierwsza ofensywa w historii sojuszu, była umacnianiem wiodącej pozycji USA na świecie, a rozszerzenie NATO na Polskę, Węgry i Republikę Czeską – rozszerzeniem wpływów USA na Europę i świat.
Trzecia wojna światowa?
Ponad 700 baz wojskowych i wywiadowczych USA na świecie wyznacza granice Imperium. To oznacza, że USA woli mieć do czynienia z innymi państwami na podłożu militarnym niż dyplomatycznym, handlowym, czy przez wymianę kulturalną – uważa Chalmers Johnson, autor książki pt. The Sorrows of Empire (Boleści Imperium, Metropolitan Books 2004). Kluczem do panowania nad Azją Środkową jest Uzbekistan. W przemowie do kongresu USA kilka dni po 11 IX, prezydent Bush wymienił Uzbekistan jako pierwsze miejsce stacjonowania wojsk amerykańskich w Azji Środkowej. Wojska USA i Zjednoczonego Królestwa oraz CIA działały tam kilka lat wcześniej. Stany Zjednoczone chcą zdominować byłą sferę radziecką.
[…] Kampania NATO w Jugosławii posłużyła za prototyp. Przyszłe konflikty wojenne Zachodu potoczą się w rejonach bardziej wybuchowych niż Bałkany. Zwolennicy Nowego Ładu posiadają broń atomową, jak ich potencjalni przeciwnicy. Trzecia wojna światowa z użyciem broni nuklearnej i skażeniem promieniotwórczym o co najmniej niskim natężeniu (lecz równie zabójczym) może wybuchnąć w Azji Środkowej. […]
Euroazjatyckie Bałkany
W swej książce z 1997 r. Brzeziński nazwał rejon środkowo-azjatycki Bałkanami Eurazji. Zakreślił na dołączonej mapce te tereny, które stały się miejscem działań sił zbrojnych USA w wojnie w Afganistanie w 2001 r. włącznie z graniczącymi z nim Tadżykistanem, Uzbekistanem i Turkmenistanem, gdzie USA i NATO założyły bazy wojskowe długo przed kampanią afgańską. Brzeziński tłumaczy znaczenia byłych republik ZSRR w Azji Środkowej: Są ważne z punktu widzenia bezpieczeństwa i historycznych ambicji co najmniej trzech z ich bezpośrednich i silniejszych sąsiadów – Rosji, Turcji i Iranu, także Chin, które sygnalizują rosnące zainteresowanie polityczne regionem. Lecz euroazjatyckie Bałkany są nieskończenie ważniejsze jako trofeum gospodarcze; znajduje się tam ogromna koncentracja gazu ziemnego i zasobów ropy naftowej, poza tym ważne minerały włącznie ze złotem.
Brzeziński pisze o byłych republikach ZSRR: trwająca w nowych państwach eksplozja demograficzna oznacza wybuchową sytuację wzdłuż południowych granic Rosji, jeśli te państwa nie zdołają zapewnić wzrostu gospodarczego. To, zdaniem niektórych obserwatorów, tłumaczy przyzwolenie Putina na obecność NATO i wojnę w Afganistanie. Bałkany euroazjatyckie grożą przekształceniem się w kocioł konfliktów narodowościowych i wielkich rywalizacji o władzę […] siły globalnego nieporządku mogłyby wkrótce zapanować na scenie światowej […] Zważywszy znaki ostrzegawcze na horyzoncie Europy i Azji, każda pomyślna polityka Ameryki musi skupić się na Eurazji jako całości i musi być prowadzona według geostrategicznego planu.
W cytatach z Brzezińskiego uderzają trzy rzeczy: (i) na arenie międzynarodowej dzwoni ostatni dzwonek dla USA na chwycenie władzy światowej, (ii) raz osiągnięta globalna hegemonia USA pozostanie na wieki, (iii) psychologia zbiorowa reaguje na monumentalne wydarzenia związane z poczuciem osobistego bezpieczeństwa i można nią manipulować. […]
Teorie spiskowe
Wydarzenia od czasu ataków 11 IX następują zgodnie z planem amerykańskiej geostrategii. Obecne wojny to, słowami Brzezińskiego, początek ostatecznego konfliktu zanim światowa dominacja Stanów Zjednoczonych rozwiąże wszelkie inne rządy. Członek Rady Stosunków Zagranicznych (Council on Foreign Relations, CFR) i doradca prezydentów USA, Brzeziński, uważa, że wtedy wszystkie państwa narodowe wejdą w skład Nowego Ładu pod dyktando banków, korporacji i elit, utrzymujących władzę przez manipulacje i wojny. Ten nowy porządek to plan CFR. Gdyby Ameryka nie zapanowała nad globem, nastąpiłby świat chaosu: Ustąpienie Ameryki lub nagłe wypłynięcie pomyślnego rywala mogłoby spowodować ogromną nierównowagę międzynarodową. Wywołałoby światową anarchię. Brzeziński uczestniczył w szeregu obrad Grupy Bilderberga – stowarzyszenia najbardziej wpływowych rodzin, banków i korporacji świata.
Dr Johannes Köppl, były wysoki urzędnik ministerstwa obrony Niemiec i doradca byłego sekretarza generalnego NATO, Manfreda Wernera, potwierdził plan CFR w wywiadzie dla witryny Internetowej From The Wilderness (6.11.2001, www.copvcia.com): Motywy jak plan CFR administracji Busha, Komisji Trójstronnej, założonej przez Brzezińskiego dla Davida Rockefellera, oraz Grupy Bilderberga, były przygotowaniem do wcielenia otwartej dyktatury globalnej w ciągu najbliższych pięciu lat. Nie walczą z terrorystami. Walczą z obywatelami.
Rząd USA nie zapobiegł atakom 11 IX, bo potrzebował poparcia opinii publicznej dla wojen, które, zdaniem wiceprezydenta Cheney’ego, mogą nie skończyć się za naszego życia. Wojny będą trwać aż wszystkie grupy gdziekolwiek na świecie dysponujące siłą polityczną, gospodarczą czy militarną zdolną przeciwstawić się globalnej dyktaturze, zostaną zniszczone. Stąd naloty na byłych sprzymierzeńców USA, talibów w Afganistanie, definicje państw osi zła i „dowody” na broń masowego zniszczenia. Stąd dziwne i dyletancko tłumaczone zamachy bombowe „Al Kaidy” (np. na indonezyjskiej wyspie Bali jesienią 2002 roku, gdzie najprawdopodobniej służby specjalne USA i Izraela podłożyły małą atomówkę, aby skłonić Australijczyków do poparcia wojny z Irakiem (http://homepage.ntlworld.com/steveseymour/nuke/bali_micro_nuke.htm). Stąd też nieudowodnione dotąd powiązania irackich terrorystów z Al Kaidą.
Przy komentarzu o niechęci amerykańskiej opinii publicznej do panowania Ameryki nad całym światem, Brzeziński przypomina o Pearl Harbour. Myślał o mobilizacji Amerykanów propagandą i masową psychologią, zresztą nie po raz pierwszy w historii. Każdą wojnę Ameryki ostatnich stu lat poprzedzały prowokacje celem rozsiania popłochu i podania „obronnego” motywu planowanej agresji – od propagandowej eksplozji okrętu Maine, która w 1898 r. rozpoczęła wojnę z Hiszpanią, przez znany zawczasu i przyzwolony atak japoński na Pearl Harbour, po „masakrę” w Raczaku tuż przed nalotami na Jugosławię w 1999 r. Michael Rupert skomentował na witrynie From The Wilderness podczas wojny w Afganistanie: Są teraz dowody, że to, co świat ogląda jest na zimno wykalkulowanym, powstającym przez co najmniej cztery lata planem wojny, a ze słów Brzezińskiego o Pearl Harbour wynika, że ataki na World Trade Center były właśnie zapłonem potrzebnym do rozpoczęcia końcowego podboju.
11 IX stanowił pożądany bodziec psychologiczny: uzasadniona obroną własną walka ze światowym terroryzmem. Władze wiedziały o planowanych zamachach przez terrorystów radykalnego islamu i nie przeszkodziły im, żeby mieć pretekst monumentalnej wojny z terrorem – właśnie w Azji. Obserwatorzy sądzą, że władze USA miały w atakach czynny udział, np. porwane samoloty były typu sterowalnego zdalnie z centrali ochrony lotnictwa na wypadek porwania. Pośrednie dowody elity zbywają jako teorie spiskowe, nie przytaczając kontrargumentów, co przypomina odrzucanie zarzutów przeciw syjonistycznym poczynaniom Izraela – nagonka na Żydów.
Köppl jeździł do Waszyngtonu jako przedstawiciel Niemiec w NATO w końcu lat 1970tych. Poza Brzezińskim, spotkał w Białym Domu Steve’a Larabee z CFR, byłego dyrektora CIA Johna McCloya, ekonomistę Miltona Friedmana i osobistości z Biura Zarządzania i Budżetu prezydenta Cartera. Wygłaszał referaty przed Grupą Bliderberga i podkomitetami Komisji Trójstronnej do czasu, gdy zaczął kampanię przeciwko nim. Szybko upadł w łaskach, gdy zorientował się, że Brzeziński należy do grupy planującej globalną dyktaturę: W latach 1983–1984 ostrzegłem, że ci ludzie organizują przejęcie władzy nad światem. Mieli oczywisty plan obalenia prawdziwych demokracji, a liderów [państw] nie selekcjonowali na podstawie charakteru, tylko lojalności dla systemu gospodarczego narzuconego przez elity i poświęconego utrzymaniu ich władzy. Teraz mamy tylko pseudo-demokracje.
Köppl w wywiadzie dla From The Wilderness w czasie wojny w Afganistanie: Obecne elity zasiewają tak wielki strach, że ludzie nie wiedza, jak się zachować. Ale to jest posunięcie ku wdrożeniu globalnej dyktatury w ciągu najbliższych pięciu lat. Może nie być drugiej szansy. Köppl wspominał spotkanie z kongresmanem Larrym McDonaldem w Norymberdze na początku lat 1980tych. McDonald, który wtedy rozpatrywał ubieganie się o prezydenturę USA, srogo krytykował te elity. Zginął w locie nr 007 koreańskich linii lotniczych, zestrzelonym przez Rosjan w 1985 r. Zdaniem Köppla, mógł to być zamach. Wielu autorów doszło do tego samego wniosku.
Jeśli samolot pełen pasażerów poświęcono dla zamordowania jednego człowieka, świadczy to o małej wartości życia ludzkiego dla żądnych globalnej władzy. W takim świetle proponowane w Operacji Northwood przeciw Castro zestrzelenie samolotu wypełnionego amerykańskimi studentami, czy pogrzebanie tysięcy niewinnych ludzi w WTC i Pentagonie 11 IX, nie wydają się nieprawdopodobne. Cóż dopiero mówić o obcych w Serbii, Iraku czy Afganistanie, czy nawet o własnym wojsku zapisanym na straty w wyniku działania broni uranowej użytej na frontach globalizacji.
W 1983 r. Köppl ostrzegł w Newsweeku i innych magazynach, że Brzeziński i CFR to tylko część wysiłków zaprowadzenia globalnej dyktatury: Miałem do czynienia z kryminalną grupą. Nie mogłem opublikować więcej w tzw. poważanych wydawnictwach. Moja 30-letnia kariera polityczna skończyła się. Ludzi na Zachodzie wyszkolili na dobrych konsumentów: skupcie się na pieniądzach, wozach sportowych, pięknie, rzeczach. Nie wyszkolono, by szukali siły charakteru u ludzi. Köppl napisał w 1989 r. książkę pt. The Most Important Secrets in the World (Najważniejsze Sekrety Świata, www.antaris.com).
Od Bośni przez Kosowo do Bagdadu
Gdy USA próbowało uzasadnić inwazję w Iraku, musiał wypłynąć precedens bałkański. Richard Holbrooke, były szermierz polityki bałkańskiej USA, skarżył się w Washington Post (23.2.2000), że buszyści stracili przywództwo stworzone interwencjami na Bałkanach: w 1999 r. administracja Clintona i nasi sojusznicy w NATO zdecydowali bombardować Serbię nawet nie starając się o akceptację ONZ po tym, gdy stało się jasne, że Rosja sprzeciwi się każdej propozycji. Kontrastuje to z pozornie bojową administracją Busha szczególnie zważywszy, że Saddam Hussajn jest o wiele gorszy niż Slobodan Miloszewić, a Irak zostawił długą litanię pogwałconych rezolucji Rady Bezpieczeństwa, podczas gdy nie było żadnych pogwałceń w przypadku Kosowa. Holbrooke przyznał więc, że USA i NATO bezkarnie pogwałcili prawo międzynarodowe, a Bush powinien zrobić to samo w Iraku.
[…] Kapitał amerykański poparł hojnie Hitlera w jego podboju ZSRR. W dobie zimnej wojny polityka Waszyngtonu zatrzymania ekspansji komunizmu, jeśli ją obnażyć z fałszu i przesady, wyrażała nieustające ambicje amerykańskich banków i korporacji rozszerzenia zasięgu na Europę Wschodnią i Rosję. Wydarzenia lat 1989-1991 otworzyły drogę na Wschód. Reintegracja byłych terytoriów ZSRR obiecuje zasoby naturalne liczone na biliony USD i EUR. Trwa walka o podział tych zasobów między mocarstwa zachodnie.
Pepe Escobar w cyklu Pipelineistan (Rurociągostan – od nazw państw Azji Środkowej), rozpoczętym w azjatyckim wydawnictwie Asia Times w 2002 roku, nie ma wątpliwości o podbojach USA: Nie jest przypadkiem, że mapa terroru na Bliskim Wschodzie i w Azji Środkowej praktycznie pokrywa się z mapą zasobów ropy naftowej. Do realizacji są Nieskończona Sprawiedliwość, Trwała Wolność i Wieczne Zyski – nie tylko przez amerykański kompleks przemysłowo-wojskowy, ale szczególnie przez amerykańskie i europejskie giganty ropy. Globalna petrostrategia Waszyngtonu ma uniezależnić USA od dostaw z OPEC.
Afganistan leży między Azją Środkową a rynkami podkontynentu indyjskiego oraz Chin i Japonii. Północny sąsiad Afganistanu, Turkmenistan, leży na gazie (stąd nazwa Republika Gazu). Drugim co do wielkości producentem jest sąsiad Uzbekistan. Poza tym, Azja Środkowa jest bogata w miedź, węgiel, wolfram, cynk, żelazo, uran i złoto. W tej chwili eksport idzie przez Rosję, więc strategia Zachodu polega na budowie rurociągów do Turcji i Europy Zachodniej oraz na Wschód przez Afganistan. Wszystkie nieprzyjazne państwa na trasie rurociągów na Zachód doznały wojen: Czeczenia, Gruzja, Kurdystan, Jugosławia, Macedonia. Na szlakach wschodnich, to samo dotyczy zachodniej prowincji Sinciang w Chinach i Afganistanu. Tymczasem Indie, Rosja i Izrael planują zaopatrywać Azję Południową i Południowo-wschodnią przez Afganistan i Indie.
Ręka rękę
Wiceprezydent USA Cheney przewodniczył korporacji Halliburton, jednej z największych świadczących usługi branży ropy i gazu w 130 krajach – 100 tysięcy pracowników, roczne obroty 20 mld USD, członek klubu najbogatszych firm Fortune 400. Cheney i Bush junior spędzili sporą część kariery w małej firmie Arbusto, kierowanej przez …Cheney’ego. Arbusto nigdy nie zarobił pieniędzy, ale firmę hojnie wspomagali bogaci Saudyjczycy. Do akcjonariuszy firmy należał niejaki James Bath, bardzo bliski Busha seniora i główny pracz pieniędzy dla ciemnych gwiazd znad Zatoki Perskiej, takich jak Salem bin Laden, jeden z licznych braci Osamy.
[…] USA rozpuściło islamski ekstremizm w Afganistanie, by zastraszyć rządy nowych republik w Azji Środkowej. Islamski fundamentalizm jest podstawową kartą w geostrategii USA od czasów zimnej wojny, gdy CIA zleciło pakistańskiemu wywiadowi wojskowemu ISI uzbrajanie mudżahedinów po zęby (rozdział pt. Islam wojujący na Bałkanach). Dzisiejszych terrorystów, wywodzących się z tradycji afgańskiej pielęgnowanej przez Osamę ibn Ladena, wychwalał sam prezydent Reagan, porównując ich do Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych Ameryki.
Ameryka zdobywa Afganistan, główne skrzyżowanie Rurociągostanu, od ponad 20 lat. Z pomocą CIA mudżahedini (potem talibowie) przekształcili Afganistan w Heroinostan. Narkotyk przesyła się na Zachód tak intratnym szlakiem przez Turcję i Bałkany, że po drodze postępowe elementy wolności i demokracji jak WAK zakupiły potrzebną broń i przejęły władzę w Kosowie i Macedonii, a Albania jeszcze nie umarła z głodu.
[…] Niezależni publicyści tacy, jak Marek Głogoczowski wiedzieli, czym pachnie Soros, ale nie znaleźli zainteresowania w społeczeństwie ogłupionym zasadą co przeciw nowemu, to komuchowe. Większość dała się nabrać, w tym bojownicy o dobre rzeczy dla Polski, może dlatego, że sorosowskie fundusze motywowały do działania, tyle, że w sferach manipulowanych przez globalistów. […] Kierownictwo finansowanych przez Sorosa organizacji ma zadanie jednoznaczne. Jedną z najbardziej wpływowych jest International Crisis Group (ICG, Międzynarodowa Grupa od Kryzysów), założona w 1986 r. Dla jej przywódców panowanie nad konfliktami sprowadza się do panowania USA nad narodami i zasobami świata. Soros otwarcie bierze w tym udział. Przekupywał przyszłych rewolucjonistów, fundował polityków, intelektualistów – każdego, kto mógłby dojść do władzy w momencie rewolucji.
Nazwa ICG jest trafna. Wybrani przez Sorosa do ICG: gen. Wesley Clark – dowodził zbrodniom wojennym w nielegalnej wojnie NATO przeciw Serbii w 1999 r.; Louise Arbour, była naczelna prokurator w natowskim „trybunale” zbrodni wojennych; były sekretarz stanu, Morton Abramowitz, entuzjastycznie popierający muzułmanów bośniackich i Albańczyków w wojnach secesyjnych; oraz Zbigniew Brzezinski, którego „rusofobiczne” jątrzenia umożliwiły powstanie „zjawiska” Osamy ibn Ladena i jego dżihadowej kohorty.
20 lat temu środki przekazu zaczęły rozprawiać o organizacjach pozarządowych i globalizacji. Zaczął się mętnie uzasadniany pęd do prywatyzacji i „reform” świadczeń socjalnych w tak luźno kapitalistycznych państwach, jak Kanada, aby zbliżyć się do modelu USA, gdzie zaczęto przykręcać śrubę. Mniej więcej od lat 1980-tych było coraz trudniej znaleźć i utrzymać pracę. Legendarne zabezpieczenie bytu, idące z posadą w rządzie federalnym lub prowincjonalnym Kanady, prysło jak bańka mydlana. Firmy prywatne też zrobiły się mean and lean, czyli podłe i gołe. Obecnie, albo jesteśmy bezrobotni i angażujemy się przeciw systemowi, przedwcześnie zużywając oszczędności emerytalne, bo taka praca nie daje zysków, lub pracujemy po 12-16 godzin dziennie widząc marne wyniki: w Polsce utrzymanie się zaledwie ponad przeciętną, w Kanadzie – parę dolarów w przeliczeniu na godzinę. To jest neoliberalizm.
[…] Manipulacje liczbami dla pożądanego oddźwięku społecznego, stanowiły trzon kampanii Council on Foreign Relations po 11 IX. CFR spotkał się 6 listopada, by planować dużą kampanię dyplomacji publicznej. Utworzył w tym celu Niezależną Grupę Działania ds. Reakcji Ameryki na Terroryzm. Soros dołączył do Holbrooka, Gingricha, Shalikashvili (były szef połączonego sztabu sił USA) i innych mocodawców w kampanii przekształcenia zabitych 11 IX w narzędzie polityki zagranicznej USA. Raport CFR uzasadnił wojnę z terroryzmem, a Soros pozostawił odciski palców na jej propagandzie: Wysocy urzędnicy USA mają wywrzeć nacisk na zaprzyjaźnione rządy arabskie i muzułmańskie, by nie tylko publicznie potępiły ataki z 11 IX, ale i poparły uzasadnienie i cele antyterrorystycznej kampanii USA. Nigdy nie przekonamy społeczeństw Bliskiego Wschodu i Południowej Azji o słuszności naszej sprawy, jeśli ich rządy będą milczeć. Powinniśmy im pomóc odpierać jakiekolwiek reperkusje takich oświadczeń, ale ich głos musi dołączyć do naszego…
Uprzednie działania amerykańskiego bezprawia, piątej kolumny i propagandy, wespół z islamską, nie poszły na marne: Skłońmy muzułmańskich Bośniaków, Albańczyków i Turków, by wyedukowali zagraniczną publiczność o roli USA w uratowaniu muzułmanów w Bośni i Kosowie w latach 1995-1999 oraz o naszych długotrwałych, bliskich stosunkach z muzułmanami na całym świecie. Zaangażujmy miejscowych intelektualistów i dziennikarzy ze wszystkich stron, bez względu na ich poglądy. Systematycznie, na bieżąco obserwujmy miejscową prasę, by móc reagować na czas… Podkreślajmy przypominanie ofiar (idealnie nazwiskami, by je spersonifikować), kiedy tylko dyskutujemy naszą sprawę i cele.
[…] Mocarstwa rozumieją rolę propagandy. Jest tak ważna jak siła wojskowa, bo zjednuje wyborców i obce mocarstwa do poparcia polityki agresji. Prawda spowodowałaby moralne potępienie i zagrożenie dla władzy. Dlatego środki przekazu stały się nieodzowną częścią kompleksu rządowo-wojskowo-przemysłowego. Straciły niezależność i służą celom politycznym elit. NATO to nie tylko siła wojskowa i służby specjalne. To także ogromna armia kierownictwa agencji prasowych i sieci telewizyjnych pod wpływem elit, dziennikarze na ich usługach i sprzęt telekomunikacyjny ogromnej wartości. […]
Hitler na recepcji dla prasy w 1938 roku: Należy teraz przygotować naród niemiecki psychologicznie. Trzeba udowodnić, że cele są nieosiągalne środkami pokojowymi i potrzebna jest przemoc. Aby to osiągnąć nie można po prostu zdać się dziś na przemoc. Potrzeba sytuacji za granicą, którą można przedstawić w taki sposób, że niemiecka ludność sama będzie domagać się użycia przemocy. Więc każdą wojnę poprzedza obrazek. Płonący Reichstag, skrzywdzeni niemieccy autochtoni, zaatakowane okręty USA w Zatoce Tonkin, walące się wieże WTC – sceny prawdziwe lub nie, ale pożądane dla uzasadnienia agresji. Im mniej obiektywnych powodów do wojny, tym więcej „dowodów” przytacza wojenna propaganda.
Dla przeciętnych obywateli im prostsza opowiastka, tym lepiej się zarejestruje, kłamstwo powtórzone wielokrotnie staje się niezbitą prawdą, a jeden obrazek jest wart tysiąc słów.