Vismaya: MonitorowiPolskiemu – Namaste

MonitorowiPolskiemu: Namaste

Vismaya (Wiesława) 19.10.2012
Tyle awantury o mój post u MonitoraPolskiego (kopia)… Dla mnie działalność Marka Podleckiego na jego blogu to hipokryzja; blog wieje obłudą; rażą go słowa prawdy i ma alergię na miłość. Trudno się dziwić, że obrzucił mnie na prywatnym e-mailu oskarżeniami o szerzenie nienawiści…
Przepraszam za najście
U P. Podleckiego nie broni się godności czytelników. Ma on swoich oblubieńców; szybko śpieszy im z pomocą, ale nie broni tych, którzy mówią prawdę inną niż on sobie życzy. Bywa, że zatyka uszy na wielkie prawdy, bo nie pasują do jego życia. Wówczas wszczyna się wojny, oczernianie, kompromitowanie, wyzywania od agentów.
Dostaliśmy tytuł agenta ja, Dobry Samarytanin (DS) i wielu in., którzy jedynie wpisali się nie po myśli Monitora, podczas gdy on korzysta z materiałów produkcji tychże. Jeśli ktoś jest nie na rękę, Monitor dopuszcza na tą osobę klakierów, siedząc cichutko, a wyprane mózgi szmacą drugiego człowieka. Spuszcza swoich szczekaczy ze smyczy i szczekają – bezkarnie. Więcej kliknięć, więcej kasy… A rączki czyste, przecież sam nie atakuje. Na blogu hulaj dusza; niech pokażą światu ofiarę-szmatę. Ale niech ktoś napisze na klakiera… Monitor walczy, bluzga człowieka po nocach ile wlezie. Proszony, by więcej nie pisał, łoi skórę. To jest psychiczny terroryzm (trzymam e-maile), w Kanadzie mocno karany. I kto tu mówi o nienawiści…
Nigdy nie atakowałam Sz. Pana Bizonia na blogu Monitora. Nawet go nie znałam, gdzieś mi się wcześniej obiło o uszy, że działał w Solidarności. Nie znam jego prac ani ideałów, a jego filmik niewiele mi o nim mówi. Cały serial mogę nakręcić o własnym ojcu, żołnierzu AK, więźniu Dachau, gdzie w kamieniołomach w każdej minucie tańczył na krawędzi przepaści ze śmiercią dźwigając ciężki kamień. W PRL prześladowany przez komunę za pracę w AK. Byłoby co oglądać, ale nie zrobił o sobie filmu ani książki, zbyt dużo o tym nie opowiadał (do końca życia to b. bolało). Nie chciał odszkodowania od oprawców za Dachau… przyszło po jego śmierci ze Szwajcarii w 1997 r. i nawet nie wiem, jaka kwota, bo też tych pieniędzy nie chciałam – żadna jałmużna nie wynagrodzi przeżyć każdego tam więźnia.
Swoim wpisem najbardziej obraziłam Sz. Pana Bizonia, który ponoć uratował życie Marka Podleckiego. Dostałam instrukcję nawet z kim mam się kolegować, gdzie się modlić…  słuchać kazań najlepiej ks. Natanka, bo to następny największy patriota w kraju …a ja bezbożnica piszę o karmie itp. głupstwach – wg Panów Podleckiego i Bizonia. Widzę hipokryzję w kazaniach ks. Natanka, a może z niewiedzy tępienie starych nauk, zawsze w służbie człowiekowi. Czy irydologia, akupresura, ayurveda, bioterapia i in. naturalne dziedziny to zagrożenie duchowe, skoro są wykorzeniane na zawsze!!!
Wg pana Bizonia, zwodzę ludzi. Tym jest zwoływanie pod jeden parasol miłości? O mnie nic nie słyszał, ale z miejsca wie, że moja praca prowadzi ludzi do zagłady? To paskudne oskarżenie. także insynuacja – „na rybkę”, bo masz Pan z karmą na bakier. Umysł nie nadąża za moim? – reklamacje do Pana Boga.
Dzisiaj już wiem: nie wchodzić do gniazda hipokryzji, gdzie osobisty wizerunek jest ważniejszy niż sam człowiek, o którego walczą. A tu wchodzi na blog taka i pisze, że pośród obłudy potrzeba kochać każdego, tymczasem jak widać Miłość jest dla wybranych. „Miłość do wszystkich istot” to nie na Panów nerwy, nie ten poziom duchowy. Toteż przepraszam, że Panów aż tak poirytowałam, wtargnęłam w Waszą przestrzeń i że w ogóle ośmieliłam się żyć na tym świecie. Obiecuję, więcej już Wam w życiu nie przeszkodzę…
Za wcześnie na wywiad
Monitor chce robić ze mną rozmowę na Skype… a w imię czego? Aby znowu postawić mnie w swoim świetle, udowodnić jakie to ze mnie “ziółko”? My mamy trochę lepsze moce przerobowe. Nie uniżając Monitorowi, mój pomocnik i bratnia dusza po fachu (JEDYNY jakiego mam – naszą stronę prowadzą 2 osoby) to dobry technik komputerowy  i mogę mu zaufać, bo ma wyższy umysł i naprawdę pomaga ludziom, a nie goni za sensacją. Jest doskonałym filtrem prawdy: mocno i szczerze koryguje wszystkie błędy, kłamstwa, aby nie poszły w eter. Takich ludzi wybieram przyjaciół, a nie latawców za sensacją.
Toteż żadnego skype ani reportażu z Monitorem nie będzie, bo niby o czym mamy rozmawiać? Monitor jest jeszcze zbyt daleko od rzeczy, które my poruszamy (nie winię go za to, że ma jeszcze inny poziom nadawania, to jeszcze czarno-biały odbiornik, brakuje mu trochę wyższej technologii pod dachem). On jest na zupełnie innej drodze, jak widać nadal znęca się nad własnym życiem i męczy nim duszę swoją… nadal nie wie: kim jest?!
Jakiś czas temu daliśmy filmik, wyjaśniający moją transformację. Wstarczy, więcej wywiadów nie będzie…
Otwierać oczy
Chcemy poruszyć ludźmi, pisklaczkami w skorupkach; już przebudzają się niepewni, czy to jawa czy sen. Nasze pisanie budzi ich i już własnymi dzióbkami tłuką własne skorupki do nowego życia. To co utłuką, jest ich, a jak ukształtują nowe życie ze swoim nowym zwojem świadomości, to już jest ich sprawa… I tak wejdą w wieczność.
Na stronie Rose of Sharon chciałam się podzielić doświadczeniami, opisać swój niezwykły proces. Na początku mojej nowej drogi przeżyłam horror, nikt nie potrafił mi pomóc: lekarze, księża, ani chrześcijanie, którzy mnie nawet wyegzorcyzmowali. Nikt mnie nieuleczył, aż kiedyś przejęłam ster i zaczęłam szukać przyczyny mojego stanu (część tych doświadczeń na naszej stronie). Z pomocą przyszły mi książki i jeden z lekarzy, który zdiagnozował: Massive Spontaneous Kundalini Awakening. Napisał do moich lekarzy raport nt. mej „choroby”; okazała się chorobą mistyków o b. wielu złożonych symptomach. Zaczęły robić sens zdarzenia paranormalne towarzyszące „chorobie”. A ja mój Boże, nawet nie wiedziałam o takim procesie – budzić się duchowo i tak chorować. Tak się zaczęło moje nowe życie. Od tej pory sama szukałam wyjaśnienia i wiedzy. Studiowałam 5 lat, przeleciałam wszystkie wankuwerskie biblioteki… Szukałam, co się ze mną dzieje. Znalazłam fragmenty we wszystkich religiach i kulturach. Sama musiałam to scalić i zrozumieć. Wtedy pojęłam, co działo się z moim ciałem i umysłem.
Zastosowawszy w życiu własne recepty, powoli wracałam do życia, bez lekarzy, księży, egzorcystów. W 2006 r. poznałam na necie Dobrego Samarytanina, który od kilku m-cy również był w tym procesie, szukał  informacji, toteż od razu znaleźliśmy wspólny język. To on namówił mnie założyć stronę, z jego pomocą mogła powstać, by wyjaśniać ludziom ten złożony i tajemniczy proces. Tak rozpoczęła życie Rose of Sharon.
Toteż nasza strona nie jest żadną religią, czy jakimś tam nowym kultem, czy New Age. Nie łapiemy na „rybkę”… same przypływają, gdy następuje w ich ciałach nowe otwarcie i sobie sami z tym nie radzą – to normalny proces, może dotknąć każdego. Etykietki to już wasz produkt, a może pospolita złośliwość i brak zrozumienia. Dajemy ludziom doświadczenia nasze i in. przebudzonych (dotyczy to również osób świeckich), opisujemy zjawiska towarzyszące. Przekazujemy wiedzę o naturalnym leczeniu i manipulacji światem, otwieramy na prawdziwą rzeczywistość. Wiedza ta dla „wybranych” o bardziej wyrafinowanych zmysłach, już budzących się na wyższych polach świadomości. To należy dobrze zrozumieć (jest na naszej stronie). Należałoby się cieszyć, że właśnie tyle osób budzi się na tym poziomie świadomości. Od liczby przebudzonych zależy nasza przyszłość.
Myśleliśmy, że tym tematem zainteresuje się może z setka osób. Czas pokazał inaczej. Dla nas to oczywiste, że ludzie budzą się, szukają takich informacji. A jak tłumaczą to inni, to dla nas nieważne. Obok materialnego bytu, człowiek to wrażliwa dusza, obecnie zniewolona i zmanipulowana przez siły zła. Toteż dajemy różne rzeczy na stronę, o prawdziwym życiu… wówczas otworzą się oczy jeszcze większej ilości ludzi… Pokojowo, a nie poprzez kłótnie i awantury, straszenia, agresję, oczernianie… nie poprzez karabin i granat jak to mnie przedstawił jakiś czas temu Zenobiusz na swoim blogu, jako największego terrorystę tej Ziemi, szefa z Denver. Komu było potrzebne zasianie takiego kłamstwa? Wielokrotnie złośliwość i zazdrość wywołały w nas potężne zdziwienie. Nie podejrzewaliśy, że w dobie przejścia w wyższy wymiar, Chrystusowy, niektórzy mają jeszcze tak niski poziom świadomości.
Nasza strona jest w miarę popularna: nasze  statystyki, w tym codzienne z prywatnego serwera oraz z google analitics. Toteż dziękuję Monitorowi za chęć reklamowania mnie. Sława jakoś sama o siebie zadbała. Na naszej stronie nie hipnotyzują reklamy, nie zarobkujemy. Często dokładamy; w ostatnim miesiącu mieliśmy 720 zł na minus. Dziękujemy darczyńcom, bo ta strona przerosła moje dochody.
Z tego co widzę i wg Monitora, wygląda to tak u niego. Czy to nie my możemy reklamować Monitora, a nie odwrotnie? Dziękujemy za zainteresowanie. Popularność raduje serca, że świat się budzi, podąży we właściwym kierunku, nie za pomocą karabinów i granatów, strachu i agresji, lecz własnych serc i już wyżej przebudzonych zwojów mózgowych…
Sprawa Mizi
Proszę też Pana Podleckiego: nie powinno to Pana w ogóle obchodzić, czy moim kolegą jest Mizia czy Kizia, dla mnie to człowiek. Nie mnie oceniać jego wartości i to, że zrobiłam kilka wpisów na jego blogu wcale także nie dowodzi, że jest moim najlepszym kumplem do tańca, różańca i kielicha.
Na jego blogu też pisują ludzie wszystkich kategorii, ci sami, co u Monitora, ale jakoś nie widzę, by Pan Monitor robił im za to awantury… U Mizi pisuję podobnie jak u Monitora. A jednak Mizia nie robi mi awantury, że P. Podlecki to mój dobry kumpel, nigdy mi nie napisał z kim mam się zadawać a z kim nie. Na moje wpisy nigdy nikt nie zareagował na żadnym blogu tak, jak Pan Monitor. Przepraszam, u Zenobiusza poczęstowano mnie jeszcze większą trucizną, sensacją stulecia… Mizia nigdy mnie nie obraził i zawsze mnie mile widzi… taka jest różnica między tymi blogami.
Panie Monitorze czy czasami większość z Pana tematów na blogu nie pachnie paranoją? Od czasu do czasu przeglądam a nawet coś tam skrobnę na innych blogach: Kefira, Maruchy, Szuberta, Grypa666 czy jeszcze innych, póki co na żadnym mnie nie pogruchotano…wszyscy administratorzy zachowali się jak prawdziwi gentelmani. I wcale mnie to nie obchodzi, że P. Podlecki ma z Mizią swoje osobiste porachunki. Nie znam sprawy, i nie chcę znać, nie siedzę cały czas w sieci, a dopóki coś mnie nie dotyka i nie znam dobrze przyczyny konfliktu, nie oceniam ludzi…
A może Mizia ma takie same problemy z Monitorem jak i ja? Nie przykazuję także nikomu, gdzie ma pisać albo nie, i nie kontroluję.
Ws. wpisu na Grypa666 w 2009 r.
Trzy lata temu mój pierwszy wpis na Grypa666 stanął w obronie Wyspy (DS), którego nieopacznie mianowano za agenta, to było nie na moje nerwy… Bo ja wiem, kim on jest, zbyt długo z sobą współpracujemy – bez żadnych zakłóceń … DS pisuje na różnych blogach, czasami widzę go też na Monitorze, ale nie zdradzę jego niku… wpisuje się rzadko i nie wchodzi w dyskusje, ale z tego co wiem, też się wycofuje z Monitora, tak jak i ja to robię.

***

Oby było jasno i wyraźnie: chciałam pomóc Monitorowi wyciągnąć jego blog wyżej (więcej ludzi na blogu to większy sukces bloga i promowanych materiałów), ale jak widać jemu się wydawało, że mu zabiorę popularność. Toteż niech walczy sam… Życzę Monitorowi i Jego Czytelnikom wszystkiego najlepszego: Namaste.
I aby tu była jasność … Namaste – znaczy moje światło kłania się twojemu światłu, nie twojej ciemności, więc życzę wszystkim, aby w sobie nosili tylko światło!
Wiesława

By piotrbein

https://piotrbein.net/about-me-o-mnie/