Zanim pozwolisz zaszczepić dziecko: Obrona
Dzięki niezmordowanej pracy wielu różnych ludzi, obecnie w sieci istnieje już ogromna ilość różnych informacji w sprawie szkodliwości szczepień. Nie mam zamiaru recenzować ich merytoryczności, gdyż brak mi do tego kompetencji. Jednakże sprawa jest tak ważna, że należy w tej sprawie zająć stanowisko. Wychodzę z założenia, że skoro istnieje ryzyko, o jakim można dowiedzieć się bez specjalnego trudu, to wobec istnienia takiego ryzyka człowiek rozumny musi reagować racjonalnie. W przeciwnym razie rodzic naraża swoje dziecko na niebezpieczeństwo związane z zaszczepieniem swego dziecka nie wiadomo tak naprawdę czym.
Gdy już zdecydujemy się nie wyrazić zgody na wszczepienie czegoś swemu dziecku, musimy mieć również narzędzia obrony takiej decyzji oraz świadomość wywołania tą decyzją szeregu następstw administracyjnych. Pominę opisy procedur z uwagi na zamierzoną krótkość wypowiedzi, za to skupię się na metodach obrony.
Odmowa zgody opiekuna prawnego (rodzica) na szczepienie dziecka spowoduje umieszczenie całej rodziny na tzw. “liście opornych uchylających się od szczepień obowiązkowych”. Sanepid spróbuje również zastosować terror przy pomocy kar administracyjnych, czyli wezwań i grzywien. Od chwili, gdy część racjonalnie myślących rodziców zaczęła stawiać opór taktyce NWO „produkowania” chorych, którzy później będą napychać kieszenie kryminalistom z Big Pharma, na korzyść postępowania racjonalnego zapadło już wiele orzeczeń sądowych. Oczywiście nie jest to sprawa znana żydo-mediom ani tel-awizji, tam panuje zmowa milczenia, ale nie jest to również żadna tajemnica. Np. ten link o tym informuje:
http://www.vismaya-maitreya.pl/naturalne_leczenie_rodzice_nie_szczepia_dzieci_ale_kar_juz_nie_placa.html
Od tego czasu kryminalna paczka zdrajców zdążyła już nakombinować w dziedzinie ustawy dotyczącej szczepień (nowelizacja z ub. roku). Orzecznictwo sądowe jest w związku z tym dyskusyjne. Zmienił się bowiem porządek prawny, co czyni wydane orzeczenia materiałem poglądowym oraz historycznym. Z lektury orzeczeń sądów administracyjnych bierze się jednak jeden podstawowy wniosek, mianowicie różne sądy w tym kraju tzw. ciężar dowodu składały na barki Sanepidu. Innymi słowy, w większości znanych mi wypadków obowiązek udowodnienia okoliczności faktycznych sąd składał na barki organu administracyjnego, czyli Sanepidu. A to już jest jakaś przesłanka konstruowania własnej obrony.
Pojawiły się różne koncepcje obrony przed szczepieniami, w tym pomysł, żeby przed poddaniem dziecka szczepieniu żądać od lekarza zaświadczenia, że on sam i jego rodzina też są zaszczepieni taką szczepionką. Pomysł całkiem rozsądny, ale również całkiem bezowocny. Wydaje się logiczne, że ktoś, kto ma zaszczepić nasze dziecko, powinien być w zupełności przekonany o tym, że podaje coś, co szkodliwe nie jest. A najlepszy na to dowód powinien wynikać z jego własnego przykładu. Jednak jest to myślenie życzeniowe, bowiem konstrukcja szczepionek właśnie na tym polega, że wszczepia się coś szkodliwego, co ma niby prowadzić dopiero do reakcji immunologicznej skutkującej uodpornieniem na wszczepianą chorobę. Tak przynajmniej ośmiela się twierdzić nachalna propaganda szczepionkowa, jaka obecnie chwieje się w podstawach.
Czy lekarz ma obowiązek wystawiania zaświadczeń? Oczywiście taki obowiązek istnieje i lekarz wystawia przecież wiele zaświadczeń w różnych sprawach zdrowotnych dotyczących pacjenta. Ale na jakiej podstawie żądać, aby lekarz wystawił zaświadczenie dotyczące samego lekarza, a nie pacjenta?
Ja takiej podstawy nie znajduję. Przypuśćmy jednak, że lekarz się zgodził i wystawił takie zaświadczenie, czyli że on albo ktoś w jego rodzinie też ją przyjął. Co z tego logicznie wynika? Otóż nic, ponieważ nic nie wynika z oświadczenia, jakiego nie można sprawdzić. Każda inna osoba również może takie zaświadczenie wystawić i znaczy ono tyle, co kartka papieru, na jakiej je złożono. Druga rzecz, co na jego podstawie wyegzekwuje pacjent? Do kogo i z jakim wnioskiem się zwróci, żeby nie szczepić swoich dzieci?
Moim zdaniem to błędna ścieżka.
Cała konstrukcja walki z patologią, jaką są szczepienia powinny brać za fundament rzecz jedną i prostą – mianowicie – jeśli jakiś osobnik ma zamiar szczepić Twoje dziecko, to ON musi wykazać racjonalność takiego działania (kwestia ciężaru dowodu).
Oczywiście te osoby legitymują się przepisem rozporządzenia w tej sprawie, czyli nakazem szczepień.
Moim zdaniem to dobry moment na podjęcie obrony. Wtedy właśnie należy żądać zaświadczenia i odmówić zgody na szczepienie, wówczas należy zażądać na piśmie uzasadnienia takiego zabiegu. Mamy do czynienia z procedurą administracyjną w służbie zdrowia, zatem trzeba mieć przygotowany papier na tę okoliczność, w którym rodzic najpierw żąda ujawnienia rodzaju szczepienia, typu szczepionki oraz na co konkretnie szczepienie ma działać (czemu zapobiegać). Nie trzeba tu elaboratu pisać, wystarczą dwa zdania: nie zgadzam się na szczepienie, zanim nie uzyskam następujących informacji:…. Swój wniosek należy skierować do osoby uprawnionej do działania w imieniu placówki (np. do dyrektora). W piśmie można dodać, że brak zgody opiekuna prawnego wynika z troski o zdrowie dziecka, co nakazują inne przepisy prawa (np. kodeks rodzinny i opiekuńczy).
Wszczęta zostaje administracyjna gra w ping-ponga (wymiana pism). To na szpitalu czy innej placówce zdrowotnej spoczywa wówczas obowiązek dostarczenia żądanych informacji. Skarżący rodzic obroni się działaniem w stanie wyższej konieczności (ochrona dobra większej wartości kosztem dobra mniejszej wartości) przed każdym atakiem administracyjnym (pomijam atak typu akcja na siłę, gdzie trzeba odpowiedzieć siłą). Po jakimś czasie rodzic otrzyma żądane informacje. Wtedy musi zadać sobie trud zbadania, czy otrzymał te, o jakie wnioskował (rodzaj szczepienia, typ szczepionki, na co konkretnie szczepienie ma działać – czemu zapobiegać). Trzeba mieć zatem kopię potwierdzoną, że pismo zostało przyjęte tam, gdzie je złożono (formalna podstawa skarżenia).
Jeśli doręczone informacje są wyczerpujące, należy zbadać w sieci skład szczepionki, jaka ma być zaaplikowana dziecku, czyli przeprowadzić wstępne rozpoznanie trucizn zawartych w szczepionce. Internet jest pełny wiadomości na ten temat i nie powinno to sprawiać wiele trudu. Jeśli sprawia, gdyż nasza wiedza chemiczna, biochemiczna, ogólna nie pozwalają na zrozumienie znalezionych treści, wówczas są liczne sposoby weryfikacji takich danych wśród osób, które mają wiedzę do ich właściwego odczytania.
Po uzyskaniu tych danych, składamy kolejne pismo (jak zawsze pamiętając o posiadaniu kopii doręczenia). W tym piśmie, rodzic podnosi swoje wątpliwości wobec szczepionki np. twierdząc, że uważa iż ta KONKRETNA szczepionka (opisana w piśmie zwrotnym przez szpital) jest podejrzana, szkodliwa, niesprawdzona, itp, itd. – słowem z treści pisma ma wynikać, że rodzic kwestionuje bezpieczeństwo zabiegu (uwaga: nie samą zasadę szczepień!). Zasada jako obowiązujący przepis prawa – dopóki nie zostanie uchylona lub zmieniona – rodzi obowiązek, ale NIE RODZI OBOWIĄZKU PRZYJĘCIA KONKRETNEGO SZCZEPIENIA. A rodzic tym pismem kwestionuje konkretny typ szczepienia, nie zaś zasadę. Tym samym nie łamie prawa, cały czas działa w stanie wyższej konieczności.
Można w ślad za tym pismem żądać pisemnie dowodu na to, że KONKRETNA szczepionka jest bezpieczna dla dziecka. Tzn. żądać przedstawienia wyników badań, z jakich wynikać będą „zbawienne” skutki podania szczepionki dla organizmu dziecka.
Sprawa wpada w tak zwany tryb procedowania – czyli dopóki nie ma prawomocnego rozstrzygnięcia, nie ma konsekwencji i nie ma szczepienia. A ciężar dowodu, że szczepienie jest bezpieczne spoczywa na tym, kto próbuje zrobić dziecku krzywdę.
Sprawa z urzędu prowadzona jest przez organy Sanepidu, to tryb administracyjny. Wyrok ostateczny zapada w Sądzie Administracyjnym (WSA, NSA). A te sądy już rozpoznawały podobne sprawy na bazie tej ustawy i przepisów wykonawczych i doszły do wniosku, że na podstawie ustawy – nie ma tzw. drogi administracyjnej – czyli że sądy administracyjne nie są upoważnione prawem do wydawania orzeczeń ani zmuszających do poddania się szczepieniu ani zwalniających opiekuna prawnego z obowiązku poddania dziecka szczepieniu.
Doszło, jak wiemy do zmiany przepisów, zatem przytoczone sentencje należy traktować jako materiał porównawczy (rozumowanie per analogiam), jednak pozwalają one stawiać hipotezy na temat prawdopodobnego stanu orzecznictwa, jakie zapadnie w przyszłości.
Podsumowując: z bolszewią żydowską trzeba walczyć metodami bolszewickimi, bowiem ta wielogłowa hydra innego języka nie rozumie.
Pluszowy Miś