UPAmiętnieNIE
administrator 3 września 2013 41
„Poległym żołnierzom UPA za wolność Ukrainy”. Taki napis znajduje się na pomniku postawionym w Białymstoku pod Dołhobyczowem. Jak można czcić morderców dzieci, kobiet i starców? – nie kryją oburzenia członkowie Armii Krajowej oraz Wołyniacy, którzy liczą na zdecydowaną reakcję polskich władz. Pomnik gloryfikujący ukraińskich nacjonalistów postawiono nielegalnie
W Białymstoku był kiedyś PGR. Teraz zostało tam nie więcej jak 40 rodzin. To głównie emeryci i renciści. Za popegeerowskim osiedlem jest polna droga, którą jedziemy ok. kilometr. Pod sam pomnik. Na wysokim na ok. 180 cm ciemnoszarym granicie pod tryzubem złotymi literami napisane jest „Poległym Żołnierzom UPA za Wolność Ukrainy 26 lutego 1946 roku”. Niżej jest lista 41 zabitych banderowców (imię i nazwisko, pseudonim, rok urodzenia, a także miejscowość, z której pochodził), a pod nią napis „Wdzięczni potomkowie”.
To nie żołnierze, to bandyci
Gdy Janina Kalinowska, przewodnicząca Stowarzyszenia Upamiętniania Polaków Pomordowanych na Wołyniu z siedzibą w Zamościu dowiedziała się o pomniku poświęconym Ukraińskiej Powstańczej Armii, nogi się pod nią ugięły. – Przepraszam, ale za jaką wolność Ukrainy oni walczyli w 1946 r. pod Dołhobyczowem, skoro II wojna światowa skończyła się rok wcześniej? – pyta pani Janina. – Dopóki żyję, będę to podkreślała, że UPA to formacja zbrodnicza, która na masową skalę mordowała Polaków. To nie żołnierze, lecz zwykli bandyci. Bo żołnierze nie walczą z noworodkami, kobietami i starcami. Banderowcy zamordowali mi całą rodzinę.
Oburzenia nie kryją członkowie okręgu Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej w Zamościu, którzy wspólnie z Wołyniakami 29 sierpnia zaalarmowali sekretarza Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa o nielegalnie postawionym pomniku.
„Mamy pełną świadomość braku upamiętnienia Polaków poległych czy zamordowanych na Ukrainie, o ukrywaniu faktu ludobójstwa popełnionego na naszych rodakach, o piętrzących się trudnościach przy próbach uzyskania pozwoleń na renowację mogił czy też budowę pomników poświęconych Polakom, których prochy spoczywają na terenie Ukrainy. Takich problemów i trudności nie mają Ukraińcy upamiętniający swoich rodaków. Z tego powodu mamy moralne prawo, a także obowiązek sprzeciwić się takim praktykom. Oczekujemy na reakcję ze strony władz oraz instytucji państwowych w związku z bezpodstawnym gloryfikowaniem osób, które w bestialski i podstępny sposób mordowały kobiety, dzieci i starców, a przedstawiają siebie jako pokrzywdzonych i niewinnych popełnionych zbrodni” – czytamy w liście do sekretarza ROPWiM Andrzeja Kunerta.
– Nie może być zgody na gloryfikowanie sprawców ludobójstwa narodu polskiego – mówi poseł Sławomir Zawiślak z PiS i prezes ŚZŻAK w Zamościu, który był inicjatorem przyjętego jednogłośnie przez Sejmik Województwa Lubelskiego stanowiska w sprawie uczczenia pamięci 200 tys. ofiar ludobójstwa dokonanego przez Organizacje Ukraińskich Nacjonalistów i UPA w latach 1939-1947 na Polakach zamieszkujących tereny województwa lubelskiego, wołyńskiego i Galicji Wschodniej. – Musimy się temu przeciwstawiać. Zamiast ograniczać lekcje historii w szkołach albo wycofywać „Pana Tadeusza” z kanonu lektur dla gimnazjalistów, władze naszego kraju powinny za każdym razem reagować na próby zakłamywania naszej historii, a stawianym nielegalnie pomnikom gloryfikującym UPA powiedzieć stanowcze „NIE”.
Czego oczekują? – Rozebrania pomnika, żeby nie pozostał po nim najmniejszy ślad – uważa Janina Kalinowska.
Bo to samowolka
Kto i kiedy postawił pomnik? Tego nie wiadomo. Do upamiętnienia potrzebne są: pozwolenie na budowę, zgoda społeczeństwa z terenu, na którym ma stanąć pomnik, a także opinia ROPWiM. – Nie było żadnego wniosku, nikt nas nie pytał o zgodę – zapewnia Józef Demendecki, wójt gminy Dołhobyczów.
Do ROPWiM też nikt nie występował. – Każdy, kto chce postawić pomnik powinien uzyskać naszą opinię i uzgodnić z nami treść napisów, które maja się tam znaleźć – mówi Adam Siwek, naczelnik wydziału krajowego ROPWiM. – Nie przypominam sobie, żeby w tym przypadku zostały dopełnione formalności.
A to może oznaczać, że upamiętnienie pod Dołhobyczowem jest samowolą budowlaną. Prawdopodobnie w tym samym miejscu nielegalnie postawiono w latach 90 żółto-niebieski łuk wykonany z metalu, z tryzubem i napisem w języku ukraińskim „Chwała Bohaterom” oraz krzyż, na którym umieszczono 2 tablice (na jednej jest napis „Tu spoczywają bohaterowie Ukrainy, którzy zginęli w walce z NKWD”, na drugiej: „Chwała bohaterom, którzy zginęli za wolność i niezależność Ukrainy”). – Nie posiadamy dokumentów świadczących o tym, żeby wtedy ktoś się do nas zwracał w tej sprawie – mówi wójt Dołhobyczowa.
A że zamieszczone na tablicach napisy nie budziły większych kontrowersji, nikomu tamto upamiętnienie nie przeszkadzało. Co innego pomnik, który wyraźnie gloryfikuje UPA. – On musiał tu stanąć jakieś 2, najwyżej 4 lata temu – mówi Janusz Rosołowski, 55-letni rencista z Dołhobyczowa, który przypadkiem odkrył upamiętnienie. – Kolega opowiadał, że musiał organizować ciągnik, bo ekipa, która przyjechała z tym kamieniem, zakopała się po drodze.
Pan Janusz jest zbulwersowany. – Ja nie mam nic do narodu ukraińskiego, mój brat ma nawet żonę Ukrainkę, ale nie można osobom, które dopuściły się ludobójstwa na Polakach, stawiać na polskiej ziemi pomników – mówi dołhobyczowianin.
O tym, że ktoś odwiedza to zagubione wśród pól miejsce świadczą znicze i wieńce (na jednej z szarf napisano „Bohaterom Ukrainy od mieszkańców Sokalszczyzny”), a także równo wykoszona trawa. Wokół pomnika stoją ławki z płyt betonowych. To znak, że ciągną tu pielgrzymki.